... o zaobserwowanie shots-larrystylinson-ruth.blogspot.com
Tego bloga nie będę już używała. W w-w adresie znajdziecie linki do shotów :) Nic straconego.
Dziękuję, Ruth.
One Shots by Ruth
Na tym bloogu będą pojawiały się moje krótkie One Shot'y ;)
3/12/2013
9/25/2012
Listy do Beth. [list 6.]
Na wstępie napiszę tylko, że przepraszam za wstawienie tu czegoś NIE O LARRY'M lub innym romance/bromance, ale chciałam podzielić się z wami jednym z wpisów z pamiętnika mojej bardzo bliskiej znajomej. Zastanówcie się nad tymi słowami i przypomnijcie chwile kiedy byliście samotni.
PS. Każdy takie miał. :)
PS2. Beth jest wymyśloną postacią.
PS. Każdy takie miał. :)
PS2. Beth jest wymyśloną postacią.
Droga Beth.
Znasz uczucie, które
sprawia, że wszystko staje się smutne, ale nie ma to konkretnej przyczyny? Powinnaś
znać…
Bo wiesz… mój wieczorny
smutek jest spowodowany pewną głęboką piosenką. Dała mi wiele do myślenia, ale
przypomniała również pewien nieprzyjemny okres czasu. Szkoda, że nie znałam jej wtedy – a przynajmniej tak pomyślałam gdy
pierwszy raz zrozumiałam jej tekst… mniej więcej. Później bardzo dobrze się
zastanowiłam i dotarło do mnie jedno. Tak naprawdę wciąż jestem samotna. Bo nie
posiadam kogoś tak dopasowanego do mnie jak, na przykład cień. Ty posiadasz? Jeśli tak, to wiedz, że jesteś najszczęśliwszą
osobą na świcie.
Otacza nas masa
przyjaciół, ale tylko wyjątkowi są tymi prawdziwymi.
Pozwól, że po prostu
zacznę pisać na podstawie tej piosenki.
Halo? Czy ktoś tam jest? Czuję się tak samotnie. Rozdziera
mnie od środka, bo tak dawno nie słyszałam, żeby ktoś krzyczał moje imię…
Czym jest ten świat? Tak zagmatwany! Miejscem,
które ma być schronieniem? Przed czym? Samym sobą…
Zamknij oczy, bo wtedy wszystko jest wyraźniejsze. Przestań
się wsłuchiwać – bo wtedy wszystko brzmi lepiej. I nie ufaj mi… Bo sama nie
potrafię sobie zaufać.
Proszę o jedno życzenie, ale Ty mnie nie słuchasz! Nie
krzyczysz mojego imienia, tak jak ja krzyczę twoje…
Teraz mogę przyznać, że jedynym rozmówcą jakiego
mam jest echo, a cień jest moim wiernym przyjacielem.
Wciąż próbuję to zmienić, ale…
… to jest niemożliwe. Tak już zostanie, bo tak ma
być (?)
Tylko ja,
echo i cień.
Wołam: Halo?! Czy ktoś tam jest? Jakiś głos mi
odpowie? – tylko echo.
Macham: odmachuje cień.
- Czy ktoś jeszcze tam jest?
- …
Twoja [imię]
25.09.2012r.
8/12/2012
Imagine z Niamem
Niall nieoczekiwanie
natknął się na Liama w domu. Tak naprawdę obojga nie powinno tu być. O tej
porze Li miał być w drodze do Manchesteru, a Niall po prostu wyrwać się gdzieś
z Josh’em. Tym razem oboje postanowili zmienić plany i nikogo o tym nie informować.
Wymienili krótkie spojrzenia i wydukali coś w rodzaju: - Cześć. Nic poza tym.
Horan jak zwykle pałaszował kolację w ciemnym zakamarku kuchni, a Liam skakał
po kanałach w salonie. Urywane dźwięki programów telewizyjnych i reklam
rozbrzmiewały w całym domu aż całkowicie zamilkły. Niall usłyszał głośne westchnięcie
i kroki. Odłożył talerz do zlewu i wyciągnął z lodówki ciasto zanim ciemny
blondyn zdążył wejść do pomieszczenia i przeanalizować poczynania przyjaciela. Niestarannie
położył talerzyk na blacie, wywołując tym cichy huk. Liam wpatrywał się w niego
opierając o framugę. W końcu ruszył w jego kierunku i mocno ścisnął bluzę
Irlandczyka.
- Co ty wyprawiasz? –
oburzył się chłopak.
Payne ani myślał
odpowiadać na to pytanie słowami. Po prostu pokazał co od dawna chciał zrobić i
zmiażdżył swoimi ustami, zaczerwienione usta chłopaka. Ten nie wierzył w to co
robi. Oddawał pocałunek. Co więcej – wplótł palce we włosy Liama i jęknął cicho
w jego ustach.
Brytyjczyk obrócił ich obu
gwałtownie i położył Niall’a na stole. Włożył dłoń w ciasto i zawiesił rękę
przed twarzą kolegi.
- Lubisz czekoladę Niall?
Blondyn posłusznie
przytaknął i złapał jego dłoń, starannie oblizując palce. Owijał język wokół
nich, podniecając Payne’a. Ten nie pozostawał mu dłużny. Ściągnął z Irlandczyka
bluzkę i ubrudził jego ciało ciastem. Wszedł na stół i siadłszy na nim,
ocierając swoje przyrodzenie o jego, zlizywał przysmak, całując każdy mięsień
na klatce piersiowej Horana. Schodził coraz niżej, odciągnął gumkę od dresowych
spodni Niall’a i zerwał je jednym, szybkim ruchem. Powrócił na chwilę do jego
ust, po czym zszedł do szyi pozostawiając na niej delikatne malinki. W tym
czasie jego dłoń złapała ciepłego członka partnera i pewnie wykonywała swoją
pracę. Niall powstrzymywał jęki, wiedząc, że do domu w każdej chwili może wejść
Zayn. Jednak szybkie i zwinne ruchy w górę i w dół, w górę i w dół… sprawiały,
że nie poznawał samego siebie. Był tak niesamowicie podniecony, że miał ochotę
eksplodować natychmiast.
- No dalej mały… -
zamruczał Liam.
Oderwał się od niego i
wyprostował. Wciąż siedział na jego biodrach i dostarczał Niall’owi rozrywki.
Jego członek zadrżał, więc Li wiedział kiedy nadejdzie pora.
- D-d-dochodze. – wyjęczał
Niall.
- Yeaaah! – krzyknął
zadziornie ciemny blondyn.
Nie minęła chwila, a
ciepła sperma wytrysnęła wprost na twarzy Liama.
~*~*~*~*~*~
x.♥
8/11/2012
The Prince and the Pauper
CIĄG DALSZY.
Pokój Harry’ego był
przestrzenny. Po zapaleniu świateł ukazały się czerwone, erotyczne kolory. Na
środku leżał kudłaty, miękki dywan i Lou wyobrażał sobie jak targa na nim loki
Hazza. W rogu stała sofa, fotele i stolik do kawy o nowoczesnych kształtach. Na
ścianie wisiały plakaty z napisami Hipsta lub 69. W innej części sypialni stał
ogromny sprzęt, między innymi wieża, telewizor, DVD, video, głośniki i
wszelkiego rodzaju konsole. Zaraz obok Louis’ego znajdowało się łóżko z
czerwonym nakryciem. Harry odsłonił napis na kołdrze: Bierz mnie.
- Z wielką chęcią! –
powiedział szatyn choć wcale nie miał tego w planach. – To znaczy…
Na dźwięk tych słów Harry
nie pozwolił mu dokończyć i przyległ do niego ciałem. Lou wypuścił przez usta
drżący oddech i pchnął Lokatego na łóżko.
- Będę Cię pieprzył całą
noc! – wykrzyczał przez zęby.
- O tak, króliczku! –
zachichotał w odpowiedzi Hazz.
Tomlinson gwałtownie zdarł
z niego spodnie i bokserki. Harry posłusznie odwrócił się i dał znać, że nie
potrzebuje przygotowania. Louis wszedł w niego powoli, ale pewnie. Zaczął
spokojnie poruszać biodrami w przód i w tył, międzyczasie całując swojego
kolegę wzdłuż kręgosłupa. Harry był jak najbardziej rozluźniony i pragnął
więcej. Lou przyspieszył i zaczął głośno dyszeć.
- Pamiętaj, że możesz
krzyczeć! – zapewnił go właściciel domu.
- Uh, uh, uh… Cuuuurly !
Ah, Haaaaaarry ! Harry!!!
- Lou! Loueeeh! Dalej! O
tak! Zrób to! Uh, właśnie tak!!!
Rozdarli się na cały dom,
podniecając się nawzajem jeszcze bardziej i doprowadzając do orgazmowego
szaleństwa. Harry poczuł, że twardnieje, a Louis to przewidział. Przypomniał
sobie wszystkie porno filmiki, przy których się „szkolił”. Złapał członka
Harry’ego i pewnie poruszał w górę i w dół. Młodszy kolega tracił czucie w
nogach. Doszedł szybko i prawie w tym samym czasie, co szatyn. Padli na łóżko,
okazując sobie masę czułości.
Nagle ktoś zapukał do
drzwi.
- Co jest? Mówiłeś, że
nikogo nie ma!
- Bo nie ma!
- O tak, bo to niby ja
pukam!
- Shhh! Ucisz się…
Lokaty wyszedł z łóżka i poszedł
do drzwi, od których znów rozległ się stukot.
- Czego? – krzyknął.
- Otwórz! – doszedł go
znajomy, kobiecy głos.
- Gemma?! – zdziwił się
otwierając.
- Taaa… Czy łaskawie
możesz przestać krzyczeć? Mało mnie obchodzi kogo dzisiaj posuwasz!
- Oglądałem pornosa…
- Hm, dziwne. Główny
bohater miał twoje imię? – zawiesiła ręce na swoich biodrach i zmrużyła oczy.
Hazz wywrócił oczyma,
głośno wzdychając.
- Proszę… Jutro bardzo
wcześnie wyjeżdżam i chciałabym się wyspać. Ty i twoja panienka…
- Hahaha! – przerwał jej.
- Co?
- „Panienka” ! Dobre!
- Jesteś z … facetem?!
- Tak! Naskarżysz?!
- Wiesz, że taka nie
jestem, Hazz… Dobranoc.
Harry trzasnął drzwiami i
rzucił się na łóżko, ale… było puste. Zapalił lampkę nocną i rozejrzał się po
pokoju.
- Loueh… ?
Szatyn od razu zareagował
na swoje imię i wygramolił się spod łóżka.
- Co tam robiłeś?
- Oglądałem zapas twoich
lubrykantów i posmakowałem niektóre. – odpowiedział wesoło.
Zielonooki natychmiast
wybuchł śmiechem. Tommo wszedł na łóżko i delikatnie go pocałował – znów.
- Jesteś gejem, prawda?
- Yhym…
- Więc… dlaczego sypiasz z
dziewczynami?
- Dla zabawy. – skłamał.
Prawdziwy powód był
zupełnie inny, ale Harry nie chciał się do tego przyznać nawet przed samym
sobą.
Nastała chwila ciszy.
- Ile ich było przede mną?
Zapraszasz tu facetów, prawda?
Harry podwinął kolana pod
brodę i wzruszył ramionami.
- Tutaj rzadko. Zwykle
jest to zwykły numerek w toalecie…
Louis pomyślał o tym co
stało się ponad godzinę temu i zaczął się zastanawiać dlaczego Hazz nie skończył
z nim już tam, w klubie.
- Harreh? Ile chłopaków tu
było?
- Łącznie z tobą?
- Yhym…
Lokaty uciekł wzrokiem w
inny kont pokoju i sięgnął do lampki by ją zgasić. Chciał ukryć rumieńce
pojawiające się na jego policzkach.
- Jeden. – wyszeptał.
- Oh…
Louis nie miał już czasu
na odpowiedź, ani rozmyślanie, bo kędzierzawy chłopak rzucił się na niego i
zaczął namiętnie całować.
Gdy ich oczy przyzwyczaiły
się do ciemności, leżeli obok siebie i obserwowali rysy swoich twarzy. Czuli,
że miedzy nimi rodzi się coś co zaszkodzi obu stroną. Mimo niebezpieczeństw nie
mogli tak po prostu zrezygnować. To było zbyt trudne, gdyż oboje potrzebowali
uczucia, a szczególnie rozpuszczony Harry Styles, który zapamiętał swoją
rodzinę jako rozbitą, a dom jako pusty.
Louis miał kochającą matkę
i siostry, ale przez utratę ojca, zginęła gdzieś pewna część jego samego. Czuł
pustkę, którą mógł zapełnić tylko i wyłącznie Harry. Ale… jakim kosztem?
*
- Codziennie sprowadzałeś
tu jakąś laskę?
Harry pokiwał głową i
zmrużył oczy od słońca, które wpadało przez duże okna.
- Byłeś uzależniony od
seksu! – zaśmiał się szatyn.
Wcale nie był. Hazz nie
widział żadnej przyjemności w sypianiu z nimi.
- Nie… po prostu nie
chciałem… nie chciałem…
- Co takiego Hazz?
- Nie chciałem być w nocy
sam. – wydukał. – Nie mów nikomu…
Louis zamrugał oczami.
Harry Styles, bogaty, rozpieszczony imprezowicz właśnie mu się zwierzał.
Odsłaniał karta po karcie swoje prawdziwe JA.
- Nie powiem. – uśmiechnął
się do kędzierzawego chłopca.
- Dziękuje. – uśmiechnął
się. – Kochanie…
Louis spojrzał na niego i
uniósł brew.
- Wczoraj też mnie tak
nazwałeś. Mówisz tak do każdego? I całujesz namiętnie? I…
Nie zdążył dokończyć, bo
Harry pokręcił przecząco głową i w myślach modlił się by ktoś przerwał tą
niebezpieczną dla niego rozmowę.
- Harry… Ty chyba nie…
Dzwonek do drzwi
rozbrzmiał w całej rezydencji, a Hazz z trudem oderwał wzrok od swojego obiektu
zainteresowań. Wstał i zaczął się ubierać. Najpierw założył biały T-shirt, więc
Louis mógł wpatrywać się w tyłek i przyrodzenie nastolatka. Oblizał wargi i
zamruczał. Przekonywał samego siebie, że pójście trochę dalej nie byłoby złym pomysłem.
- Znów to samo Haroldzie?!
Będziesz mi musiał więcej zapłacić!
- Tata i tak przepłaca… -
burknął.
- Za twoje lenistwo!
Lou usłyszał tupanie
czterech stóp wchodzących na górę i zakrył się kołdrą. Jakaś kobieta przemknęła
obok sypialni, nie patrząc nawet do środka.
- Nauczycielka… -
wyszeptał Hazz zaglądający do Louis’ego.
- Mam się bać?
- Nieee…
Po chwili zniknął w
korytarzu, proponując kobiecie kawę i ciastko, a następnie zostawiając ją w
pokoju.
CDN.
CDN.
_________________________________________________
Miało być więcej, ale szczerze mówiąc nie chciało mi się przepisywać ;p buuuuuuuuuuu Tak! Jestem leniem! Acha, i zdaję sobie sprawę jakie to jest słabe, ale obiecałam, że ten One Shot będzie dłuższy so...
x♥
8/08/2012
Zapraszam!
Dziś nie ma One Shot’a…
buuuuuuuuu! Okay okay… muszę się ogarnąć ^^
Z niewiadomo jakich przyczyn dziś nie napisałam lub nie przepisałam żadnego 1S, ale zapraszam na: The Lovely Bones LARRY - N.O. może będziecie zainteresowani ;]
To 1S składający się z 4 części [po prostu nie dodałam w całości tylko podzieliłam]. Zachęcam!
Z niewiadomo jakich przyczyn dziś nie napisałam lub nie przepisałam żadnego 1S, ale zapraszam na: The Lovely Bones LARRY - N.O. może będziecie zainteresowani ;]
To 1S składający się z 4 części [po prostu nie dodałam w całości tylko podzieliłam]. Zachęcam!
xx.
8/06/2012
Should || Powinien
Włącz podczas czytania: Player na samej górze wpisu na tumblr ;)
Cień pada na chłodne
panele. Cień skulonego chłopca.
W pokoju jest ciemno i
panuje tam nieprzyjemna atmosfera. W powietrzu można wyczuć nostalgię. Okrutne
uczucie, na które ten chłopiec nie ma wpływu. Objął swoje nogi i podciągnął
kolana pod brodę. Kołysze się w przód i w tył myśląc o nim – o chłopaku.
Myśli o błękitnych
jeziorach oczu, wąskich wargach, paskach, kolorowych spodniach, artystycznym
nieładzie na głowie i o wysokim głosie.
Jest teraz w czarnej
otchłani, która wypija z niego życie. Robi z nim co chce i nie zważa na jego
uczucia. Jest zabawką świata i każde jej użycie powoduje kolejną rysę lub
usterkę. Leci przed siebie i nie może
się zatrzymać. Czuje się winny i zły. I tęskni…
Harry.
Harry potrzebuje ciepła,
które mu odebrano. Ktoś inny żywi się tym ciepłem. Sprawia mu ból. Nikt nie wie
co czuje kędzierzawy chłopiec. Nikt nie wie gdzie teraz jest.
Został sam, pogrążony w
płaczu. Sam jeden na pastwę odosobnienia, depresji i Bóg wie czego jeszcze.
Louis.
Louis powinien być teraz z
nim.
Powinien
odłożyć gorący kubek kawy.
Powinien wyrwać swą dłoń z
objęć – zupełnie nie pasujących do jego - dłoni kogoś innego. Powinien
sprawdzić godzinę na telefonie i powiedzieć do siebie: - Już czas.
Powinien
wstać i bez słowa oddalić się na parking.
Przekręcić klucz w
stacyjce i odjechać.
Przemierzać znane ulice
Londynu aż do swojego celu.
Wytrzeć buty na
wycieraczce i z impetem nacisnąć klamkę, by jak najszybciej znaleźć się w
środku.
Powinien wsłuchać
się w ciszę panującą w mieszkaniu i odwrócić głowę w prawo, gdzie znajdował się
pokój Harry’ego.
Wejść do środka i spojrzeć
na kędzierzawego przyjaciela ze współczuciem.
Powiedzieć: - Już jestem. Wszystko będzie dobrze.
Powinien
objąć Harry’ego najmocniej jak umie, bo tylko tak mógł dodać mu otuchy.
Powinien
złapać jego napuchniętą twarz w dłonie i otrzeć kciukami łzy.
Spojrzeć mu w oczy i
zapragnąć płakać nad tym całym gównem jaki dzieje się wokół nich.
Zbliżyć się do Harry’ego i
pocałować go. Najczulej jak umie.
Powinien
wziąć jego słabe ciało na ręce i zanieść do łóżka.
Położyć się obok niego i
ułożyć jego głowę na swojej piersi.
Otulić go ramionami i
poczuć cynamonowy zapach.
Powinien… Powinien… Powinien…
Louis powinien zrobić wiele. To wszystko i jeszcze więcej, ale
najważniejsze to po prostu przyznać, że…
- Kocham Cię Harry. Najbardziej na świecie. I nic tego nie zmieni.
________________________________________________
Krótkie, ale prawdziwe... tak mnie wzięło przez tą piosenkę :'( Mam nadzieję, że się podoba.
PS. Zapraszam na mój tumblr: BooHipsta
8/05/2012
The naughty Prince and the Pauper
Dedykacja: Dla @Like_Louis , @PL_Stylinson & @AlexwantsLarry ♥
- To co zwykle? – zapytał
barman.
- Jasne.
Louis zajął miejsce przy
barze i po upływie niecałej minuty, przechylał kieliszek.
- Jeszcze raz. – zażądał.
- Ciężki dzień, co?
- I to jak.
Zdecydowanie to był bardzo
ciężki dzień dla szatyna. Został w pracy po godzinach, a potem odbył długą
rozmowę ze swoją dziewczyną wyjaśniając, że jest gejem. Co gorsza ona
stwierdziła, że nie jest prawdziwym mężczyzną i nie potrafi normalnie z nią
zerwać, tylko uparcie kłamie. Nie uwierzyła w jego homoseksualność i nie miała
zamiaru uwierzyć póki nie zobaczy go z jakimś facetem.
- Naprawdę ciężki dzień. –
szepnął, już trochę bardziej do siebie niż do barmana.
Tej nocy miał zamiar się
rozluźnić. Dotychczas w jego życiu było za dużo stresu i nie zadowalał go nawet
seks. Tym razem chciał się zabawić. W dodatku z jakimś pierwszym lepszym
kolesiem. Ciekawość typu „jak to jest” szarpała nim z każdej strony.
Gdy wlał w siebie jeszcze
dwa kieliszki, rozglądnął się dookoła. Cały klub przepełniony był nawalonymi i
tańczącymi ludźmi – głównie nastolatkami. Nagle jeden z nich z impetem wpadł na
blat i rzucił do barmana banknoty.
- Rozlej dla wszystkich. –
polecił.
- Dla tej twojej zachlanej
grupki? Nie ma mowy!
- Zamknij się Ian, ja tu
płace. – rozkazał i zmarszczył brwi.
- To, że twój ojciec jest
właścicielem praktycznie każdego baru, sklepu i restauracji nie znaczy…
- To nie jest mój ojciec!
– skarcił go, przerywając. – I tak, znaczy. No już nalewaj!
Podczas gdy barman
spełniał swoje zadanie, nastolatek opierał się o bar i cierpliwie czekał. Louis
bez przerwy lustrował go od stup, po końcówki idealnych loków i zachwycał się
tym widokiem. Lokaty spojrzał w jego stronę i wyraźnie spodobało mu się to, co
zobaczył. Odwrócił się lekko do Tomlinsona, opierając prawy łokieć o bar. Ich
spojrzenia natychmiast się spotkały, a pijany i zuchwały Styles wiedział czego
chce. Przemierzył wzrokiem ciało Louis’ego tak, by ten mógł to zauważyć, a
następnie powoli i seksownie oblizał usta, patrząc mu w oczy. W szatynie aż
buzowało od emocji i poczuł jak w jego gardle szybko zasycha. Ciężko przełknął
i zaczął uderzać palcami w blat. Młodszy kolega zauważył to i uśmiechnął się
łagodnie. Następnie przejechał opuszkiem palców od dłoni Louis’ego, aż po jego
ramię i szyję. Barman odchrząknął, by Lokaty zabrał to co zamówił. Nastolatek
prędko się wyprostował i odwrócił do tańczących.
- Halo! Moi ludzie do
baru! Prędko! – krzyknął i przysunął się bliżej Louis’ego, by zrobić miejsce
grupie nastolatków. Ale tak naprawdę, zrobił to specjalnie, by Tomlinson
ponowni zadrżał. Udało się.
Starszemu mężczyźnie serce
biło w niesamowitym tempie. Wiedział, że to jest ten odpowiedni chłopak na jeden raz.
Harry wysłał mu znaczące
spojrzenie i ruszył w ciemny kąt na sali obok toalet. Louis nie miał wyboru.
Młodszy chłopak wyraźnie dawał mu znaki. Wstał zostawiając pieniądze na blacie
i szedł omijając tańczących i wypatrując kędzierzawą czuprynę.
Zatrzymał się przy
ścianie. Był zrezygnowany, bo nie wiedział gdzie podział się jego partner na
dzisiejszy wieczór. Wtedy czyjaś dłoń mocno złapała go za rękę i przyciągnęła
do pocałunku. Zanim zdążył się zorientować co się dzieje, czyjeś słodkie wargi
przylegały do jego. Wplótł palce w loki i wtedy poczuł się dobrze. Chętnie
oddał pocałunek i upiększył go dodając język, który wirował w ustach Lokatego z
niezwykłą prędkością i pożądaniem.
Poczuł nagłą potrzebę
powędrowania dłońmi pod koszulką kolegi, ale ten go wyprzedził. W kącie był tak
ciemno, że ledwo się dostrzegali, więc nie przerywając pocałunków, ruszyli w
stronę toalet i zamknęli się w jednej z kabin. Gdzieś z końca dochodziły
pojękiwania, co świadczyło o tym, że inna para także wybrała to miejsce.
Harry docisnął Louis’ego
do ściany i szybko zdjął swoją koszulę ukazując wyrzeźbione ciało.
Lou westchnął głośno
zdając sobie sprawę z tego, jak mu się poszczęściło, a Hazz zachichotał i po
kolei rozpinał guziki jego – wymiętej już – koszuli. Otarł kilka razy swój nos
o czubek nosa szatyna i zamruczał.
- Jak masz na imię
szczęściarzu? – wyszeptał delikatnie i seksownie, sprawiając, że Tomlinson
poczuł mało miejsca w spodniach.
- Lou… Louis. – wydukał
drżącym głosem.
- Lou? To takie pedalskie
imię. – skwitował marszcząc brwi.
- Czy to miał być
komplement?
Harry silnym ruchem zdjął
z niego koszulę i szeroko otworzył oczy widząc idealny sześciopak.
- Zdecydowanie tak, mały.
– syknął. – Sprawiasz, że jestem cholernie podnieconym gejem.
- Hm? Zwykle nie sypiasz z
facetami?
- Hahaha! Rucham kogo
chce, co chce i kiedy chce! – roześmiał się.
- Dobrze wiedzieć…
- Hey, chyba nie chcesz
się wycofać, co?
- O nie! Mam zadanie do
spełnienia. Siadaj!
Lou znacząco poruszał
brwiami i mocno przycisnął do siebie seksowne ciało chłopaka. Ten szybko
ściągnął spodnie i bokserki, a następnie usiadł na opuszczonej desce sedesu.
- Umiesz to i owo?
- Nigdy nie próbowałem… -
wzruszył ramionami. – Zwykle to dziewczyna mnie…
- Ale poradzisz sobie? –
przerwał mu.
- Jasne! – oburzył się i
uklęknął przed Harry’m.
Najpierw składał delikatne
pocałunki na szyi Styles’a. Zasysał skórę pozostawiając malinki. Przeniósł się
trochę niżej, gryząc sutki i całując zagłębienia w wyrzeźbionej klatce
piersiowej i brzuchu. Gdy poczuł, że ten jest już wystarczająco rozgrzany,
pocałował go namiętnie w usta i nachylił się nad dużym kolegą. Włożył go
w połowie do ust i wirował wokół językiem. Potem lekko się wycofał zasysając
czubek i ponownie wepchnął go sobie do buzi. Harry głośno oddychał i złapał
głowę partnera na znak, że chce więcej. Louis nie protestował i zaczynał
wykonywać płynne ruchy w przód i w tył. Sunął językiem wzdłuż członka Lokatego
coraz szybciej i szybciej. W końcu udało mu się włożyć go całego, więc
kontynuował swoją czynność z jeszcze większą precyzją. Hazz wyginał się
trzymając jedną ręką ścianki, a drugą Louis’ego. Szarpał jego włosy i jęczał.
Tomlinson wiedział kiedy jego kolega dojdzie, więc zsunął usta na czubek i
zassał go mocno. Styles stęknął głośno i uwolnił swoje soki prosto do ust
szatyna. Ten otarł ściekającą spermę i podniósł się trochę, by pocałować
drżącego Loczka.
- Gdzie Ty się tego
nauczyłeś?! – wydyszał.
- Huh… Improwizowałem. –
wzruszył ramionami, ale uśmiechnął się zadziornie.
- Boże… to… było… - nie
mógł niczego z siebie wydusić.
- Tak, tak. A kiedy mnie
zrobisz przyjemność?
Lou stanął z założonymi
rękoma i wypiął jedno biodro w bok. Wyglądał bardzo seksownie. Harry znów
drgnął. Szybko się podniósł i ubrał spodnie oraz koszulę.
- Co robisz?! – parsknął
szatyn.
Styles wyjął z kieszeni
klucze i pomachał nimi przed nosem Tomlinsona.
- Może pójdziemy do mnie?
– zaproponował zbliżając się bardzo blisko.
- Jak sobie chcesz… Ale
mam dostać swój seks Curly!
- Mmm… Curly… dobre! Możesz to wykrzykiwać gdy
będę Cię posuwał.
- O nie! Twój
dwudziesto-pięcio-centymetrowiec miał już swoje pięć minut. Teraz czas na
mojego! – zażądał i nawet nie zauważył kiedy byli na sali.
Harry ciągnął go za
koszulkę energicznie i zdecydowanie. Rzucił w barmana pieniędzmi, żądając
następnej kolejki dla jego bandy, a potem złapał Louis’ego za tyłek i
wyprowadził z budynku. Wsiedli do samochodu i zanim ruszyli, Harry włączył
radio.
- Dlaczego jeszcze nie
ruszasz? – niecierpliwił się Lou.
- Wpadłem na lepszy
pomysł. – poruszał brwiami i przeczesał włosy kolegi.
Ten uniósł brew i
oczekiwał odpowiedzi.
- Obciągnę Ci tutaj, a
potem zabawimy się w domu, hm?
Louis zmarszczył brwi,
zastanawiając się jaki cel w tym wszystkim ma kędzierzawy chłopak.
- Chodzi o to, że mój
ojczym jeszcze jest w domu. Potem wybywa na tydzień…
- Ah…
- No i chcę się z Tobą
zabawić trochę dłużej. – oświadczył.
Tommo zaśmiał się i
zamruczał.
- No to chodź, Loczku. –
szepnął nachylając się nad jego uchem, a potem przeszedł na tylnie siedzenia. Styles
od razu podążył za nim. Usiadł na szatynie okrakiem i zaczął zwiedzać jego usta
językiem. W końcu Tomlinson został bez spodni, a Harry złapał jego członka i
zgrabnie poruszał dłonią w górę i w dół. Na szczęście miał w schowku trochę
lubrykantu, więc mógł bez ryzyka obtarć przesuwać dłoń coraz szybciej. Louis
był w niebie. Wyginał się i wypinał biodra bliżej Harry’ego. Zaczął pojękiwać i
wtedy zadzwonił telefon. Styles uspokoił Tomlinsona pocałunkiem i nie
przestając mu obciągać, sięgnął po komórkę.
- Harry?
- Mhm? – wydukał całując
szatyna.
- Wyjeżdżam na tydzień lub
dwa. Nie wracaj zbyt późno, masz lekcje z samego rana.
- Mhm.
- No, więc… to… tyle.
Rozłączył się, a Hazz
rzucił telefon na przednie siedzenie i poczuł ciepłą maź w swojej dłoni.
Spojrzał na Louis’ego, który głośno dyszał.
- Zawsze tak jęczysz? –
zachichotał Loczek.
- Nie… - odpowiedział
szczerze i podparł się na łokciach. – Tylko przy Tobie.
Lokaty pocałował go i poczuł,
że robi się romantycznie. To było dla niego dziwne, bo nigdy nie pragnął tak
seksu z innymi, jak z Tomlinsonem.
Louis oderwał się od jego
ust kończąc pocałunek głośnym mlaśnięciem.
- To co… jedziemy do
Ciebie?
Harry zawahał się przez
chwilę. Co jeśli z tego wyjdzie coś więcej? Coś, co tylko przyniesie mu
kłopoty? Ale przecież już miał ich wystarczająco dużo…
Pieprzył wszystkich na
prawo i lewo oraz szastał pieniędzmi by zwrócić na siebie uwagę ojczyma.
Ale tera, właśnie w tej
chwili pragnął Louis’ego. I kto wie… może czegoś więcej.
- Oczywiście. Do mnie… -
oznajmił wreszcie. – Kochanie…
Ostatnie słowo wypadło z
jego ust niekontrolowane i bez ostrzeżenia, ale Lou nie zwrócił na nie uwagi.
*
Zatrzymali się przed bramą
wielkiej rezydencji. Louis wytrzeszczył oczy i spojrzał na Loczka.
- Chwila… Ty jesteś Harry
Styles? Styles?!
- Tak, i co z tego?
- Wooo… Najbogatszy
dzieciak w mieście chce mnie przelecieć w luksusowym domu… Jeśli Twój ojczym
mnie zobaczy, moja rodzina wyląduje w grobie .
- Nie dowie się. –
odpowiedział obojętnie. – Ale… dlaczego wyląduje w grobie?
- Ponieważ moja mam pracuje
w jego firmie i błaga na kolanach o podwyżkę. Wyleci jeśli ktoś dowie się…
- Nie dowie się! –
zapewnił go i skręcił do garażu.
Lou głośno westchnął i
został w samochodzie, gdy Harry już z niego wyszedł.
- No dalej! Dom jest
pusty, będziesz mógł krzyczeć!
Tomlinson spojrzał na
niego rozbawiony i z impetem otworzył drzwi.
- Okay! Przekonałeś mnie!
C.D.N.
__________________________________________________
Szczerze mówiąc napisałam jeszcze więcej, ale pomyślałam, że trochę rozwinę ten one shot ;] Tak na parę części. I będę dodawała co parę dni ;)
Jeśli myślicie, że to dobry pomysł - piszcie ! xx.
__________________________________________________
Szczerze mówiąc napisałam jeszcze więcej, ale pomyślałam, że trochę rozwinę ten one shot ;] Tak na parę części. I będę dodawała co parę dni ;)
Jeśli myślicie, że to dobry pomysł - piszcie ! xx.
Subskrybuj:
Posty (Atom)