9/25/2012

Listy do Beth. [list 6.]

Na wstępie napiszę tylko, że przepraszam za wstawienie tu czegoś NIE O LARRY'M lub innym romance/bromance, ale chciałam podzielić się z wami jednym z wpisów z pamiętnika mojej bardzo bliskiej znajomej. Zastanówcie się nad tymi słowami i przypomnijcie chwile kiedy byliście samotni.

PS. Każdy takie miał. :)
PS2. Beth jest wymyśloną postacią.

Droga Beth.

Znasz uczucie, które sprawia, że wszystko staje się smutne, ale nie ma to konkretnej przyczyny? Powinnaś znać…
Bo wiesz… mój wieczorny smutek jest spowodowany pewną głęboką piosenką. Dała mi wiele do myślenia, ale przypomniała również pewien nieprzyjemny okres czasu. Szkoda, że nie znałam jej wtedy – a przynajmniej tak pomyślałam gdy pierwszy raz zrozumiałam jej tekst… mniej więcej. Później bardzo dobrze się zastanowiłam i dotarło do mnie jedno. Tak naprawdę wciąż jestem samotna. Bo nie posiadam kogoś tak dopasowanego do mnie jak, na przykład cień. Ty posiadasz? Jeśli tak, to wiedz, że jesteś najszczęśliwszą osobą na świcie.
Otacza nas masa przyjaciół, ale tylko wyjątkowi są tymi prawdziwymi.

Pozwól, że po prostu zacznę pisać na podstawie tej piosenki.

Halo? Czy ktoś tam jest? Czuję się tak samotnie. Rozdziera mnie od środka, bo tak dawno nie słyszałam, żeby ktoś krzyczał moje imię…
Czym jest ten świat? Tak zagmatwany! Miejscem, które ma być schronieniem? Przed czym? Samym sobą…
Zamknij oczy, bo wtedy wszystko jest wyraźniejsze. Przestań się wsłuchiwać – bo wtedy wszystko brzmi lepiej. I nie ufaj mi… Bo sama nie potrafię sobie zaufać.
Proszę o jedno życzenie, ale Ty mnie nie słuchasz! Nie krzyczysz mojego imienia, tak jak ja krzyczę twoje…
Teraz mogę przyznać, że jedynym rozmówcą jakiego mam jest echo, a cień jest moim wiernym przyjacielem.
Wciąż próbuję to zmienić, ale…
… to jest niemożliwe. Tak już zostanie, bo tak ma być (?)

Tylko ja, echo i cień.

Wołam: Halo?! Czy ktoś tam jest? Jakiś głos mi odpowie? – tylko echo.
Macham: odmachuje cień.

- Czy ktoś jeszcze tam jest?
- …

Twoja [imię]

25.09.2012r. 


8/12/2012

Imagine z Niamem


Niall nieoczekiwanie natknął się na Liama w domu. Tak naprawdę obojga nie powinno tu być. O tej porze Li miał być w drodze do Manchesteru, a Niall po prostu wyrwać się gdzieś z Josh’em. Tym razem oboje postanowili zmienić plany i nikogo o tym nie informować. Wymienili krótkie spojrzenia i wydukali coś w rodzaju: - Cześć. Nic poza tym. Horan jak zwykle pałaszował kolację w ciemnym zakamarku kuchni, a Liam skakał po kanałach w salonie. Urywane dźwięki programów telewizyjnych i reklam rozbrzmiewały w całym domu aż całkowicie zamilkły. Niall usłyszał głośne westchnięcie i kroki. Odłożył talerz do zlewu i wyciągnął z lodówki ciasto zanim ciemny blondyn zdążył wejść do pomieszczenia i przeanalizować poczynania przyjaciela. Niestarannie położył talerzyk na blacie, wywołując tym cichy huk. Liam wpatrywał się w niego opierając o framugę. W końcu ruszył w jego kierunku i mocno ścisnął bluzę Irlandczyka.
- Co ty wyprawiasz? – oburzył się chłopak.
Payne ani myślał odpowiadać na to pytanie słowami. Po prostu pokazał co od dawna chciał zrobić i zmiażdżył swoimi ustami, zaczerwienione usta chłopaka. Ten nie wierzył w to co robi. Oddawał pocałunek. Co więcej – wplótł palce we włosy Liama i jęknął cicho w jego ustach.
Brytyjczyk obrócił ich obu gwałtownie i położył Niall’a na stole. Włożył dłoń w ciasto i zawiesił rękę przed twarzą kolegi.
- Lubisz czekoladę Niall?
Blondyn posłusznie przytaknął i złapał jego dłoń, starannie oblizując palce. Owijał język wokół nich, podniecając Payne’a. Ten nie pozostawał mu dłużny. Ściągnął z Irlandczyka bluzkę i ubrudził jego ciało ciastem. Wszedł na stół i siadłszy na nim, ocierając swoje przyrodzenie o jego, zlizywał przysmak, całując każdy mięsień na klatce piersiowej Horana. Schodził coraz niżej, odciągnął gumkę od dresowych spodni Niall’a i zerwał je jednym, szybkim ruchem. Powrócił na chwilę do jego ust, po czym zszedł do szyi pozostawiając na niej delikatne malinki. W tym czasie jego dłoń złapała ciepłego członka partnera i pewnie wykonywała swoją pracę. Niall powstrzymywał jęki, wiedząc, że do domu w każdej chwili może wejść Zayn. Jednak szybkie i zwinne ruchy w górę i w dół, w górę i w dół… sprawiały, że nie poznawał samego siebie. Był tak niesamowicie podniecony, że miał ochotę eksplodować natychmiast.
- No dalej mały… - zamruczał Liam.
Oderwał się od niego i wyprostował. Wciąż siedział na jego biodrach i dostarczał Niall’owi rozrywki. Jego członek zadrżał, więc Li wiedział kiedy nadejdzie pora.
- D-d-dochodze. – wyjęczał Niall.
- Yeaaah! – krzyknął zadziornie ciemny blondyn.
Nie minęła chwila, a ciepła sperma wytrysnęła wprost na twarzy Liama.


~*~*~*~*~*~
x.♥

8/11/2012

The Prince and the Pauper


CIĄG DALSZY.

Pokój Harry’ego był przestrzenny. Po zapaleniu świateł ukazały się czerwone, erotyczne kolory. Na środku leżał kudłaty, miękki dywan i Lou wyobrażał sobie jak targa na nim loki Hazza. W rogu stała sofa, fotele i stolik do kawy o nowoczesnych kształtach. Na ścianie wisiały plakaty z napisami Hipsta lub 69. W innej części sypialni stał ogromny sprzęt, między innymi wieża, telewizor, DVD, video, głośniki i wszelkiego rodzaju konsole. Zaraz obok Louis’ego znajdowało się łóżko z czerwonym nakryciem. Harry odsłonił napis na kołdrze: Bierz mnie.
- Z wielką chęcią! – powiedział szatyn choć wcale nie miał tego w planach. – To znaczy…
Na dźwięk tych słów Harry nie pozwolił mu dokończyć i przyległ do niego ciałem. Lou wypuścił przez usta drżący oddech i pchnął Lokatego na łóżko.
- Będę Cię pieprzył całą noc! – wykrzyczał przez zęby.
- O tak, króliczku! – zachichotał w odpowiedzi Hazz.
Tomlinson gwałtownie zdarł z niego spodnie i bokserki. Harry posłusznie odwrócił się i dał znać, że nie potrzebuje przygotowania. Louis wszedł w niego powoli, ale pewnie. Zaczął spokojnie poruszać biodrami w przód i w tył, międzyczasie całując swojego kolegę wzdłuż kręgosłupa. Harry był jak najbardziej rozluźniony i pragnął więcej. Lou przyspieszył i zaczął głośno dyszeć.
- Pamiętaj, że możesz krzyczeć! – zapewnił go właściciel domu.
- Uh, uh, uh… Cuuuurly ! Ah, Haaaaaarry ! Harry!!!
- Lou! Loueeeh! Dalej! O tak! Zrób to! Uh, właśnie tak!!!
Rozdarli się na cały dom, podniecając się nawzajem jeszcze bardziej i doprowadzając do orgazmowego szaleństwa. Harry poczuł, że twardnieje, a Louis to przewidział. Przypomniał sobie wszystkie porno filmiki, przy których się „szkolił”. Złapał członka Harry’ego i pewnie poruszał w górę i w dół. Młodszy kolega tracił czucie w nogach. Doszedł szybko i prawie w tym samym czasie, co szatyn. Padli na łóżko, okazując sobie masę czułości.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Co jest? Mówiłeś, że nikogo nie ma!
- Bo nie ma!
- O tak, bo to niby ja pukam!
- Shhh! Ucisz się…
Lokaty wyszedł z łóżka i poszedł do drzwi, od których znów rozległ się stukot.
- Czego? – krzyknął.
- Otwórz! – doszedł go znajomy, kobiecy głos.
- Gemma?! – zdziwił się otwierając.
- Taaa… Czy łaskawie możesz przestać krzyczeć? Mało mnie obchodzi kogo dzisiaj posuwasz!
- Oglądałem pornosa…
- Hm, dziwne. Główny bohater miał twoje imię? – zawiesiła ręce na swoich biodrach i zmrużyła oczy.
Hazz wywrócił oczyma, głośno wzdychając.
- Proszę… Jutro bardzo wcześnie wyjeżdżam i chciałabym się wyspać. Ty i twoja panienka…
- Hahaha! – przerwał jej.
- Co?
- „Panienka” ! Dobre!
- Jesteś z … facetem?!
- Tak! Naskarżysz?!
- Wiesz, że taka nie jestem, Hazz… Dobranoc.
Harry trzasnął drzwiami i rzucił się na łóżko, ale… było puste. Zapalił lampkę nocną i rozejrzał się po pokoju.
- Loueh… ?
Szatyn od razu zareagował na swoje imię i wygramolił się spod łóżka.
- Co tam robiłeś?
- Oglądałem zapas twoich lubrykantów i posmakowałem niektóre. – odpowiedział wesoło.
Zielonooki natychmiast wybuchł śmiechem. Tommo wszedł na łóżko i delikatnie go pocałował – znów.
- Jesteś gejem, prawda?
- Yhym…
- Więc… dlaczego sypiasz z dziewczynami?
- Dla zabawy. – skłamał.
Prawdziwy powód był zupełnie inny, ale Harry nie chciał się do tego przyznać nawet przed samym sobą.
Nastała chwila ciszy.
- Ile ich było przede mną? Zapraszasz tu facetów, prawda?
Harry podwinął kolana pod brodę i wzruszył ramionami.
- Tutaj rzadko. Zwykle jest to zwykły numerek w toalecie…
Louis pomyślał o tym co stało się ponad godzinę temu i zaczął się zastanawiać dlaczego Hazz nie skończył z nim już tam, w klubie.
- Harreh? Ile chłopaków tu było?
- Łącznie z tobą?
- Yhym…
Lokaty uciekł wzrokiem w inny kont pokoju i sięgnął do lampki by ją zgasić. Chciał ukryć rumieńce pojawiające się na jego policzkach.
- Jeden. – wyszeptał.
- Oh…
Louis nie miał już czasu na odpowiedź, ani rozmyślanie, bo kędzierzawy chłopak rzucił się na niego i zaczął namiętnie całować.
Gdy ich oczy przyzwyczaiły się do ciemności, leżeli obok siebie i obserwowali rysy swoich twarzy. Czuli, że miedzy nimi rodzi się coś co zaszkodzi obu stroną. Mimo niebezpieczeństw nie mogli tak po prostu zrezygnować. To było zbyt trudne, gdyż oboje potrzebowali uczucia, a szczególnie rozpuszczony Harry Styles, który zapamiętał swoją rodzinę jako rozbitą, a dom jako pusty.
Louis miał kochającą matkę i siostry, ale przez utratę ojca, zginęła gdzieś pewna część jego samego. Czuł pustkę, którą mógł zapełnić tylko i wyłącznie Harry. Ale… jakim kosztem?

*

- Codziennie sprowadzałeś tu jakąś laskę?
Harry pokiwał głową i zmrużył oczy od słońca, które wpadało przez duże okna.
- Byłeś uzależniony od seksu! – zaśmiał się szatyn.
Wcale nie był. Hazz nie widział żadnej przyjemności w sypianiu z nimi.
- Nie… po prostu nie chciałem… nie chciałem…
- Co takiego Hazz?
- Nie chciałem być w nocy sam. – wydukał. – Nie mów nikomu…
Louis zamrugał oczami. Harry Styles, bogaty, rozpieszczony imprezowicz właśnie mu się zwierzał. Odsłaniał karta po karcie swoje prawdziwe JA.
- Nie powiem. – uśmiechnął się do kędzierzawego chłopca.
- Dziękuje. – uśmiechnął się. – Kochanie…
Louis spojrzał na niego i uniósł brew.
- Wczoraj też mnie tak nazwałeś. Mówisz tak do każdego? I całujesz namiętnie? I…
Nie zdążył dokończyć, bo Harry pokręcił przecząco głową i w myślach modlił się by ktoś przerwał tą niebezpieczną dla niego rozmowę.
- Harry… Ty chyba nie…
Dzwonek do drzwi rozbrzmiał w całej rezydencji, a Hazz z trudem oderwał wzrok od swojego obiektu zainteresowań. Wstał i zaczął się ubierać. Najpierw założył biały T-shirt, więc Louis mógł wpatrywać się w tyłek i przyrodzenie nastolatka. Oblizał wargi i zamruczał. Przekonywał samego siebie, że pójście trochę dalej nie byłoby złym pomysłem.
- Znów to samo Haroldzie?! Będziesz mi musiał więcej zapłacić!
- Tata i tak przepłaca… - burknął.
- Za twoje lenistwo!
Lou usłyszał tupanie czterech stóp wchodzących na górę i zakrył się kołdrą. Jakaś kobieta przemknęła obok sypialni, nie patrząc nawet do środka.
- Nauczycielka… - wyszeptał Hazz zaglądający do Louis’ego.
- Mam się bać?
- Nieee…
Po chwili zniknął w korytarzu, proponując kobiecie kawę i ciastko, a następnie zostawiając ją w pokoju.

CDN.



_________________________________________________
Miało być więcej, ale szczerze mówiąc nie chciało mi się przepisywać ;p buuuuuuuuuuu Tak! Jestem leniem! Acha, i zdaję sobie sprawę jakie to jest słabe, ale obiecałam, że ten One Shot będzie dłuższy so...
x♥

8/08/2012

Zapraszam!


Dziś nie ma One Shot’a… buuuuuuuuu! Okay okay… muszę się ogarnąć ^^

Z niewiadomo jakich przyczyn dziś nie napisałam lub nie przepisałam żadnego 1S, ale zapraszam na: The Lovely Bones LARRY - N.O. 
może będziecie zainteresowani ;]
To 1S składający się z 4 części [po prostu nie dodałam w całości tylko podzieliłam]. Zachęcam!

xx.


8/06/2012

Should || Powinien

Włącz podczas czytania: Player na samej górze wpisu na tumblr ;)

Cień pada na chłodne panele. Cień skulonego chłopca.

W pokoju jest ciemno i panuje tam nieprzyjemna atmosfera. W powietrzu można wyczuć nostalgię. Okrutne uczucie, na które ten chłopiec nie ma wpływu. Objął swoje nogi i podciągnął kolana pod brodę. Kołysze się w przód i w tył myśląc o nim – o chłopaku.
Myśli o błękitnych jeziorach oczu, wąskich wargach, paskach, kolorowych spodniach, artystycznym nieładzie na głowie i o wysokim głosie.
Jest teraz w czarnej otchłani, która wypija z niego życie. Robi z nim co chce i nie zważa na jego uczucia. Jest zabawką świata i każde jej użycie powoduje kolejną rysę lub usterkę.  Leci przed siebie i nie może się zatrzymać. Czuje się winny i zły. I tęskni…

Harry.

Harry potrzebuje ciepła, które mu odebrano. Ktoś inny żywi się tym ciepłem. Sprawia mu ból. Nikt nie wie co czuje kędzierzawy chłopiec. Nikt nie wie gdzie teraz jest.
Został sam, pogrążony w płaczu. Sam jeden na pastwę odosobnienia, depresji i Bóg wie czego jeszcze.

Louis.

Louis powinien być teraz z nim.
Powinien odłożyć gorący kubek kawy.
Powinien wyrwać swą dłoń z objęć – zupełnie nie pasujących do jego - dłoni kogoś innego. Powinien sprawdzić godzinę na telefonie i powiedzieć do siebie: - Już czas.
Powinien wstać i bez słowa oddalić się na parking.
Przekręcić klucz w stacyjce i odjechać.
Przemierzać znane ulice Londynu aż do swojego celu.
Wytrzeć buty na wycieraczce i z impetem nacisnąć klamkę, by jak najszybciej znaleźć się w środku.
Powinien wsłuchać się w ciszę panującą w mieszkaniu i odwrócić głowę w prawo, gdzie znajdował się pokój Harry’ego.
Wejść do środka i spojrzeć na kędzierzawego przyjaciela ze współczuciem.
Powiedzieć: - Już jestem. Wszystko będzie dobrze.
Powinien objąć Harry’ego najmocniej jak umie, bo tylko tak mógł dodać mu otuchy.
Powinien złapać jego napuchniętą twarz w dłonie i otrzeć kciukami łzy.
Spojrzeć mu w oczy i zapragnąć płakać nad tym całym gównem jaki dzieje się wokół nich.
Zbliżyć się do Harry’ego i pocałować go. Najczulej jak umie.
Powinien wziąć jego słabe ciało na ręce i zanieść do łóżka.
Położyć się obok niego i ułożyć jego głowę na swojej piersi.
Otulić go ramionami i poczuć cynamonowy zapach.

Powinien… Powinien… Powinien…

Louis powinien zrobić wiele. To wszystko i jeszcze więcej, ale najważniejsze to po prostu przyznać, że…

 Kocham Cię Harry. Najbardziej na świecie. I nic tego nie zmieni.





________________________________________________
Krótkie, ale prawdziwe... tak mnie wzięło przez tą piosenkę :'( Mam nadzieję, że się podoba.
PS. Zapraszam na mój tumblr: BooHipsta

8/05/2012

The naughty Prince and the Pauper

Dedykacja: Dla @Like_Louis , @PL_Stylinson & @AlexwantsLarry ♥ 

- To co zwykle? – zapytał barman.
- Jasne.
Louis zajął miejsce przy barze i po upływie niecałej minuty, przechylał kieliszek.
- Jeszcze raz. – zażądał.
- Ciężki dzień, co?
- I to jak.
Zdecydowanie to był bardzo ciężki dzień dla szatyna. Został w pracy po godzinach, a potem odbył długą rozmowę ze swoją dziewczyną wyjaśniając, że jest gejem. Co gorsza ona stwierdziła, że nie jest prawdziwym mężczyzną i nie potrafi normalnie z nią zerwać, tylko uparcie kłamie. Nie uwierzyła w jego homoseksualność i nie miała zamiaru uwierzyć póki nie zobaczy go z jakimś facetem.
- Naprawdę ciężki dzień. – szepnął, już trochę bardziej do siebie niż do barmana.
Tej nocy miał zamiar się rozluźnić. Dotychczas w jego życiu było za dużo stresu i nie zadowalał go nawet seks. Tym razem chciał się zabawić. W dodatku z jakimś pierwszym lepszym kolesiem. Ciekawość typu „jak to jest” szarpała nim z każdej strony.

Gdy wlał w siebie jeszcze dwa kieliszki, rozglądnął się dookoła. Cały klub przepełniony był nawalonymi i tańczącymi ludźmi – głównie nastolatkami. Nagle jeden z nich z impetem wpadł na blat i rzucił do barmana banknoty.
- Rozlej dla wszystkich. – polecił.
- Dla tej twojej zachlanej grupki? Nie ma mowy!
- Zamknij się Ian, ja tu płace. – rozkazał i zmarszczył brwi.
- To, że twój ojciec jest właścicielem praktycznie każdego baru, sklepu i restauracji nie znaczy…
- To nie jest mój ojciec! – skarcił go, przerywając. – I tak, znaczy. No już nalewaj!
Podczas gdy barman spełniał swoje zadanie, nastolatek opierał się o bar i cierpliwie czekał. Louis bez przerwy lustrował go od stup, po końcówki idealnych loków i zachwycał się tym widokiem. Lokaty spojrzał w jego stronę i wyraźnie spodobało mu się to, co zobaczył. Odwrócił się lekko do Tomlinsona, opierając prawy łokieć o bar. Ich spojrzenia natychmiast się spotkały, a pijany i zuchwały Styles wiedział czego chce. Przemierzył wzrokiem ciało Louis’ego tak, by ten mógł to zauważyć, a następnie powoli i seksownie oblizał usta, patrząc mu w oczy. W szatynie aż buzowało od emocji i poczuł jak w jego gardle szybko zasycha. Ciężko przełknął i zaczął uderzać palcami w blat. Młodszy kolega zauważył to i uśmiechnął się łagodnie. Następnie przejechał opuszkiem palców od dłoni Louis’ego, aż po jego ramię i szyję. Barman odchrząknął, by Lokaty zabrał to co zamówił. Nastolatek prędko się wyprostował i odwrócił do tańczących.
- Halo! Moi ludzie do baru! Prędko! – krzyknął i przysunął się bliżej Louis’ego, by zrobić miejsce grupie nastolatków. Ale tak naprawdę, zrobił to specjalnie, by Tomlinson ponowni zadrżał. Udało się.
Starszemu mężczyźnie serce biło w niesamowitym tempie. Wiedział, że to jest ten odpowiedni chłopak na jeden raz.

Harry wysłał mu znaczące spojrzenie i ruszył w ciemny kąt na sali obok toalet. Louis nie miał wyboru. Młodszy chłopak wyraźnie dawał mu znaki. Wstał zostawiając pieniądze na blacie i szedł omijając tańczących i wypatrując kędzierzawą czuprynę.
Zatrzymał się przy ścianie. Był zrezygnowany, bo nie wiedział gdzie podział się jego partner na dzisiejszy wieczór. Wtedy czyjaś dłoń mocno złapała go za rękę i przyciągnęła do pocałunku. Zanim zdążył się zorientować co się dzieje, czyjeś słodkie wargi przylegały do jego. Wplótł palce w loki i wtedy poczuł się dobrze. Chętnie oddał pocałunek i upiększył go dodając język, który wirował w ustach Lokatego z niezwykłą prędkością i pożądaniem.
Poczuł nagłą potrzebę powędrowania dłońmi pod koszulką kolegi, ale ten go wyprzedził. W kącie był tak ciemno, że ledwo się dostrzegali, więc nie przerywając pocałunków, ruszyli w stronę toalet i zamknęli się w jednej z kabin. Gdzieś z końca dochodziły pojękiwania, co świadczyło o tym, że inna para także wybrała to miejsce.
Harry docisnął Louis’ego do ściany i szybko zdjął swoją koszulę ukazując wyrzeźbione ciało.
Lou westchnął głośno zdając sobie sprawę z tego, jak mu się poszczęściło, a Hazz zachichotał i po kolei rozpinał guziki jego – wymiętej już – koszuli. Otarł kilka razy swój nos o czubek nosa szatyna i zamruczał.
- Jak masz na imię szczęściarzu? – wyszeptał delikatnie i seksownie, sprawiając, że Tomlinson poczuł mało miejsca w spodniach.
- Lou… Louis. – wydukał drżącym głosem.
- Lou? To takie pedalskie imię. – skwitował marszcząc brwi.
- Czy to miał być komplement?
Harry silnym ruchem zdjął z niego koszulę i szeroko otworzył oczy widząc idealny sześciopak.
- Zdecydowanie tak, mały. – syknął. – Sprawiasz, że jestem cholernie podnieconym gejem.
- Hm? Zwykle nie sypiasz z facetami?
- Hahaha! Rucham kogo chce, co chce i kiedy chce! – roześmiał się.
- Dobrze wiedzieć…
- Hey, chyba nie chcesz się wycofać, co?
- O nie! Mam zadanie do spełnienia. Siadaj!
Lou znacząco poruszał brwiami i mocno przycisnął do siebie seksowne ciało chłopaka. Ten szybko ściągnął spodnie i bokserki, a następnie usiadł na opuszczonej desce sedesu.
- Umiesz to i owo?
- Nigdy nie próbowałem… - wzruszył ramionami. – Zwykle to dziewczyna mnie…
- Ale poradzisz sobie? – przerwał mu.
- Jasne! – oburzył się i uklęknął przed Harry’m.
Najpierw składał delikatne pocałunki na szyi Styles’a. Zasysał skórę pozostawiając malinki. Przeniósł się trochę niżej, gryząc sutki i całując zagłębienia w wyrzeźbionej klatce piersiowej i brzuchu. Gdy poczuł, że ten jest już wystarczająco rozgrzany, pocałował go namiętnie w usta i nachylił się nad dużym kolegą. Włożył go w połowie do ust i wirował wokół językiem. Potem lekko się wycofał zasysając czubek i ponownie wepchnął go sobie do buzi. Harry głośno oddychał i złapał głowę partnera na znak, że chce więcej. Louis nie protestował i zaczynał wykonywać płynne ruchy w przód i w tył. Sunął językiem wzdłuż członka Lokatego coraz szybciej i szybciej. W końcu udało mu się włożyć go całego, więc kontynuował swoją czynność z jeszcze większą precyzją. Hazz wyginał się trzymając jedną ręką ścianki, a drugą Louis’ego. Szarpał jego włosy i jęczał. Tomlinson wiedział kiedy jego kolega dojdzie, więc zsunął usta na czubek i zassał go mocno. Styles stęknął głośno i uwolnił swoje soki prosto do ust szatyna. Ten otarł ściekającą spermę i podniósł się trochę, by pocałować drżącego Loczka.
- Gdzie Ty się tego nauczyłeś?! – wydyszał.
- Huh… Improwizowałem. – wzruszył ramionami, ale uśmiechnął się zadziornie.
- Boże… to… było… - nie mógł niczego z siebie wydusić.
- Tak, tak. A kiedy mnie zrobisz przyjemność?
Lou stanął z założonymi rękoma i wypiął jedno biodro w bok. Wyglądał bardzo seksownie. Harry znów drgnął. Szybko się podniósł i ubrał spodnie oraz koszulę.
- Co robisz?! – parsknął szatyn.
Styles wyjął z kieszeni klucze i pomachał nimi przed nosem Tomlinsona.
- Może pójdziemy do mnie? – zaproponował zbliżając się bardzo blisko.
- Jak sobie chcesz… Ale mam dostać swój seks Curly!
- Mmm… Curly… dobre! Możesz to wykrzykiwać gdy będę Cię posuwał.
- O nie! Twój dwudziesto-pięcio-centymetrowiec miał już swoje pięć minut. Teraz czas na mojego! – zażądał i nawet nie zauważył kiedy byli na sali.
Harry ciągnął go za koszulkę energicznie i zdecydowanie. Rzucił w barmana pieniędzmi, żądając następnej kolejki dla jego bandy, a potem złapał Louis’ego za tyłek i wyprowadził z budynku. Wsiedli do samochodu i zanim ruszyli, Harry włączył radio.
- Dlaczego jeszcze nie ruszasz? – niecierpliwił się Lou.
- Wpadłem na lepszy pomysł. – poruszał brwiami i przeczesał włosy kolegi.
Ten uniósł brew i oczekiwał odpowiedzi.
- Obciągnę Ci tutaj, a potem zabawimy się w domu, hm?
Louis zmarszczył brwi, zastanawiając się jaki cel w tym wszystkim ma kędzierzawy chłopak.
- Chodzi o to, że mój ojczym jeszcze jest w domu. Potem wybywa na tydzień…
- Ah…
- No i chcę się z Tobą zabawić trochę dłużej. – oświadczył.
Tommo zaśmiał się i zamruczał.
- No to chodź, Loczku. – szepnął nachylając się nad jego uchem, a potem przeszedł na tylnie siedzenia. Styles od razu podążył za nim. Usiadł na szatynie okrakiem i zaczął zwiedzać jego usta językiem. W końcu Tomlinson został bez spodni, a Harry złapał jego członka i zgrabnie poruszał dłonią w górę i w dół. Na szczęście miał w schowku trochę lubrykantu, więc mógł bez ryzyka obtarć przesuwać dłoń coraz szybciej. Louis był w niebie. Wyginał się i wypinał biodra bliżej Harry’ego. Zaczął pojękiwać i wtedy zadzwonił telefon. Styles uspokoił Tomlinsona pocałunkiem i nie przestając mu obciągać, sięgnął po komórkę.
- Harry?
- Mhm? – wydukał całując szatyna.
- Wyjeżdżam na tydzień lub dwa. Nie wracaj zbyt późno, masz lekcje z samego rana.
- Mhm.
- No, więc… to… tyle.
Rozłączył się, a Hazz rzucił telefon na przednie siedzenie i poczuł ciepłą maź w swojej dłoni. Spojrzał na Louis’ego, który głośno dyszał.
- Zawsze tak jęczysz? – zachichotał Loczek.
- Nie… - odpowiedział szczerze i podparł się na łokciach. – Tylko przy Tobie.
Lokaty pocałował go i poczuł, że robi się romantycznie. To było dla niego dziwne, bo nigdy nie pragnął tak seksu z innymi, jak z Tomlinsonem.
Louis oderwał się od jego ust kończąc pocałunek głośnym mlaśnięciem.
- To co… jedziemy do Ciebie?
Harry zawahał się przez chwilę. Co jeśli z tego wyjdzie coś więcej? Coś, co tylko przyniesie mu kłopoty? Ale przecież już miał ich wystarczająco dużo…
Pieprzył wszystkich na prawo i lewo oraz szastał pieniędzmi by zwrócić na siebie uwagę ojczyma.
Ale tera, właśnie w tej chwili pragnął Louis’ego. I kto wie… może czegoś więcej.
- Oczywiście. Do mnie… - oznajmił wreszcie. – Kochanie…
Ostatnie słowo wypadło z jego ust niekontrolowane i bez ostrzeżenia, ale Lou nie zwrócił na nie uwagi.

*

Zatrzymali się przed bramą wielkiej rezydencji. Louis wytrzeszczył oczy i spojrzał na Loczka.
- Chwila… Ty jesteś Harry Styles? Styles?!
- Tak, i co z tego?
- Wooo… Najbogatszy dzieciak w mieście chce mnie przelecieć w luksusowym domu… Jeśli Twój ojczym mnie zobaczy, moja rodzina wyląduje w grobie .
- Nie dowie się. – odpowiedział obojętnie. – Ale… dlaczego wyląduje w grobie?
- Ponieważ moja mam pracuje w jego firmie i błaga na kolanach o podwyżkę. Wyleci jeśli ktoś dowie się…
- Nie dowie się! – zapewnił go i skręcił do garażu.
Lou głośno westchnął i został w samochodzie, gdy Harry już z niego wyszedł.
- No dalej! Dom jest pusty, będziesz mógł krzyczeć!
Tomlinson spojrzał na niego rozbawiony i z impetem otworzył drzwi.
- Okay! Przekonałeś mnie!

C.D.N.

__________________________________________________
Szczerze mówiąc napisałam jeszcze więcej, ale pomyślałam, że trochę rozwinę ten one shot ;] Tak na parę części. I będę dodawała co parę dni ;)
Jeśli myślicie, że to dobry pomysł - piszcie ! xx.



A Better Place



- Kocham Cię…
- Nie rób tego. Jeszcze nie teraz.
- Nic na to nie poradzę.
Pokiwał głową i zaczął płakać.
- Proszę nie płacz… to ja powinienem to robić!
- Po prostu trzymaj mnie za rękę.
Ich dłonie trzęsły się zatrzymane w mocnym uścisku, który luzował się z każdą sekundą.
- O nic się nie martw mały… Przecież wiesz, że teraz zawsze będziemy razem. – uśmiechnął się.

*

Zaczęło się walić w wyjątkowy dzień dla dwóch osób. Miało być tak magicznie, ale jedna z nich wiedziała, że robi źle. Tą osobą był niezbyt wysoki chłopak, szatyn, wąskie wargi i urocze spojrzenie. Lubił mieć swój styl i nie zważać na zdanie innych.
Ale jego największą wadą było poddawanie się. No cóż…
*

Ta historia ma swój początek w nienadzwyczajnym dla piątki chłopców miejscu. MTV jak zwykle wezwało ich na kolejny wywiad, ale tym razem Louis miał wyuczoną regułkę.
- I pamiętaj, masz powiedzieć, że to był żart…
Paul nawijał bardzo długo, by mień pewność, że podopieczny go posłucha. Drugi chłopak, który był w to zamieszany stał z boku odwrócony do wszystkich i czuł jak rozdziera go w środku. Poznawał cenę sławy i wiedział czym teraz za nią zapłaci. Owszem miał miliony fanów, pieniądze, możliwość spełniania marzeń, ale gdy spotkał na tej cudownej drodze kogoś, kto miał być jego miłością na całe życie, czuł, że to za wiele. Harry nie był przyzwyczajony do takiego szczęścia, choć bardzo chciałby go posmakować.
Louis musiał nieść na barkach te wszystkie kłamstwa i pouczenia menagementu, bo Hazz zawsze mówił prawdę. Dlatego nie obciążali go.
Nie wiedzieli tylko jak wielki ból sprawiają Louis’emu. On wiedział, że rani Harry’ego. Swojego ukochanego Harry’ego i fanów.

Usiedli na sofie przed kamerą, obok reportera. Uśmiechali się stwarzając pozory i fakt, Zayn, Liam i Niall nie mieli powodu do smutku. Po prostu nie wiedzieli o wszystkim co dzieje się za drzwiami biura ‘ważnych ludzi’. Louis patrzył tępo w szorstkie oczy gospodarza programu, które wyłaziły z oczodołów krzycząc: Chcemy znać prawdę!
Tomlinson też bardzo chciał ją ujawnić, ale nie pozwolono mu. To było wykluczone. Teraz myślał tylko nad tym jak obciąży fanów winą za Bromance, które gdzieś w cieniu przerodziło się w Romance. Musiał tak bardzo zranić tych, którzy cieszyli się nieujawnionym związkiem Stylinsona.
Czuł się jak niewdzięczny dupek. Przecież oni wspierali ich całym sercem, a musiał powiedzieć, że tylko ranią Eleanor i żeby przestali?! Nonsens… Eleanor jest przykrywką dopóki któryś z chłopaków (Lou lub Hazz) nie zakochają się naprawdę w jakiejś dziewczynie.

Przeklęty menagement, powtarzał Louis w myślach.

Harry nie wyglądał na szczęśliwego od samego początku. W ogóle nie chciał tu być i słuchać tego wszystkiego. Chciał udać, że ten wywiad to zły sen i jak najszybciej o nim zapomnieć.

Louis w końcu wyrecytował regułkę, którą napisał dla niego Paul i przez resztę dnia czuł się brudno. Był tak cholernie nieszczery, że nie mógł wytrzymać z samym sobą.
Harry nie zbliżał się do niego przez cały wieczór. Wiedział, że Louis gdyby tylko chciał, sprzeciwiłby się. Tylko był ten cholerny kontrakt, który mówił, że mają robić co im się rozkaże.

Gdy Harry i Louis wrócili do swojego mieszkania nie wspominali o wywiadzie. Harry zrobił herbatę dla siebie i współlokatora, bo nieważne jak bardzo się pokłócili – zawsze musiał zrobić dwie.
Szatyn wziął szybki prysznic i zabrawszy kubek poszedł do salonu, w którym na ścianie wisiał duży telewizor. Harry skakał po kanałach i trafił na MTV.

- To był tylko żarty…

Trafił akurat na to zdanie, na które Paul najbardziej naciskał i Louis nie mógł go pominąć.

- Oddaj to Hazz. – zdenerwował się i próbował zabrać mu pilota.
Dopiero teraz zauważył, że jego przyjaciel płakał, a łzy nadal zbierały się w kącikach oczu. Unikał spojrzenia, ale w końcu skierował swoje zielone tęczówki w stronę błękitnych oczu i znieruchomiał.

- To nie były żarty. – wydukał.

Louis uklęknął przed nim i chciał go przytulić, ale Lokaty zwinął się w kłębek, nie mając zamiaru paść w ramiona tego, który dziś sprawił mu tyle bólu.

- Odczep się Tommo! Ja już tak dłużej nie mogę!
- Nie możemy się poddać. – odpowiedział spokojnie.
- Ciągle to powtarzasz, ale nasz związek istnieje tylko w tym mieszkaniu! Nawet chłopcy o nim nie wiedzą!
- Zobaczysz, wytrzymamy jeszcze trochę!
- A co potem?! – poderwał się.
- Potem wszystko będzie dobrze. Wszystko będzie takie, jakie być chciał żeby było…
Szatyn wyszeptał do niego bardzo przekonująco i przeczesał lekko jego loki. Harry pociągnął nosem i przechylił się w prawo, by Louis mógł przytulić go najmocniej jak potrafi.

*

Harry Styles i Louis Tomlinson spędzali tak prawie każdy wieczór. Lokaty płakał, a szatyn pocieszał go i przytulał.
Wśród fanów toczyły się kłótnie i wojny. Jedni szanowali słowa Louis’ego w wywiadzie, inni wierzyli, że to kłamstwa.

Mijały lata i wszystko wciąż było udawane. Harry nie przestawał stać z boku i martwić się, a Louis próbował zdenerwować Paul’a wysyłając do Harry’ego znaki, które rozumiał każdy fan. Prawie każdy…

Eleanor zaczynała czuć coś do Tomlinsona, choć na początku miała tylko udawać jego dziewczynę.

Liam i Zayn myśleli, że przyjaźń Harry’ego i Louis’ego przechodzi na taki sam etap jak ich. Po prostu przyjaźń.

Niall wiedział, że jednak coś się dzieje.

Louis miał dość wykładów menagementu, więc zaczął nawet przed nimi udawać, że między nim, a Harry’m już nic nie ma.
Niestety uwierzyli i złożyli mu pewną propozycję. I zgodził się.

*

Dzień ślubu nie był tak piękny jak miał być, choć wszyscy się cieszyli. Prawie wszyscy.

Padał deszcz i było trochę zimno. W kościele panowała cisza. Wszyscy czekali tylko na panią młodą. Na Eleanor Calder, która miała przyjąć nazwisko Tomlinson.

Louis był tak zrezygnowany, że prawie zapomniał o głównym punkcie całej tej ceremonii i jego planie, o którym nie wiedział Harry.

Lokaty czuł się okropnie, bo wcale nie chciał tu przychodzić. Nie mógł pojąć tego jakim dupkiem i idiotą jest jego chłopak.
Stał z tyłu i płakał obok Niall’a, tłumacząc, że to ze szczęścia. Jednak blondyn nie był taki głupi. O wszystkim wiedział.

- Czy bierzesz sobie…
- Nie! – prawie wykrzyczał Lou, zanim przyszła na to kolej.
- Co ty wygadujesz kochanie? – wyszeptała El, obejmując jego dłonie.
- Nie mów do mnie kochanie! Tylko jedna osoba może tak do mnie mówić!
Szatyn odwrócił się do znajomych i rodziny w poszukiwaniu burzy loków, stojącej w ciemnym koncie.
- Harry! – zawołał, a Loczek podniósł głowę i ukazał oczy przepełnione łzami.
- Lou… - załkał i pobiegł do niego.
Zatrzymali się w mocnym uścisku i pocałunku, a potem spojrzeli na gości i kiwnęli do siebie głowami.
- Ja i Eleanor to nie była prawdziwa miłość! Zawsze kochałem Harry’ego! Zawsze! – oznajmił wprawiając Paul’a w złość.

*

Menagement wpadł w wściekłość. Zakazał chłopcom spotykania się i kazał im zamieszkać osobno. Nadzieja Harry’ego nie trwała długo. Było jeszcze gorzej niż wcześniej…

I  wtedy przyszedł czas na ich ostatnią decyzję podjętą w życiu. Samobójstwo.

- Będziemy razem do samego końca…
- Kocham Cię…
- Nie rób tego. Jeszcze nie teraz.
- Nic na to nie poradzę. – Harry dławił się łzami czując jak dwie buteleczki tabletek robią swoje.
- Proszę nie płacz… to ja powinienem to robić!
- Po prostu trzymaj mnie za rękę.
Ich dłonie trzęsły się zatrzymane w mocnym uścisku, który luzował się z każdą sekundą.
- O nic się nie martw mały… Przecież wiesz, że teraz zawsze będziemy razem. – uśmiechnął się szatyn i pocałował go. – Nie ma dla nas miejsca na tym świecie, więc będzie na innym.
Harry ostatkiem sił wdrapał się na niego i nie odrywając sinych warg, położył się na swoim ukochanym.
- Też Cię Kocham Harry. – odpowiedział wreszcie Louis.
Zasnęli w tym samym czasie i trzymając się za rękę podążyli razem w jednym kierunku. Teraz nikt nie stawiał im pod nogi przeszkód. Nikt nie mówił im co mają robić. To był ich raj. To było ich niebo.

Larry Stylinson is REAL.

Always & Forever.